Na naszym blogu zwykle piszemy o tym, co dzieje się na Kwiatowej 6: prace w winnicy, pogoda, codzienność w Winnicy Pustkowie. O naszych planach automatyzacji winnic – i szerzej, o tym, jak widzimy przyszłość rolnictwa w Polsce i na świecie – jeszcze nigdy tu nie wspominaliśmy (a przecież od dawna nad tym pracujemy). Może to jest w końcu dobry moment, żeby zacząć o tym mówić.
Bo świat rolnictwa zmienia się szybciej, niż się wydaje. Susze, ulewy, skoki temperatur, przymrozki w maju – to wszystko sprawia, że klasyczne „wyczucie” przestaje wystarczać. Winiarstwo, tak jak całe rolnictwo, zaczyna opierać się na danych, modelach i analizach, a nie tylko na intuicji. I nie chodzi o to, żeby zastąpić ludzi maszynami, tylko o to, żeby dać sobie narzędzia, które pozwalają działać mądrzej, szybciej i bezpieczniej.
Od pewnego czasu budujemy system, który ma pomóc nie tylko nam, ale w przyszłości również innym polskim winnicom. System, który potrafi przewidzieć przymrozek, zanim jeszcze pojawi się szron; ocenić ryzyko chorób, zanim zobaczymy pierwsze objawy; wskazać najlepszy moment na opryski; a do tego monitorować uprawy z góry – dosłownie z kosmosu – i reagować tam, gdzie coś zaczyna iść nie tak.
To nie jest science fiction. To jest zestaw technologii, które już dziś działają: od naszej stacji pogodowej i automatycznych alertów, przez skrypty wspierające prowadzenie dziennika prac, aż po pierwsze pomysły na wykorzystanie zdjęć satelitarnych. A co ważne – to wszystko powstaje tu, w Winnicy Pustkowie w Wołyńcach-Kolonii, miejscu, które od początku budujemy razem.
Skąd to się zaczęło? I czemu akurat kosmos?
Trzeba się cofnąć do początku studiów – gdzieś w okolicach 2001–2002 roku. To wtedy trafiłem w internecie na Projekt Uranos. Dzisiaj to już prawie archeologia polskiego internetu, ale wtedy był to jeden z niewielu sensownie opisanych projektów kolonizacji kosmosu podany „po naszemu”: bez hollywoodzkich efektów, za to z logicznym, inżynierskim podejściem. Taki tekst potrafi człowieka złapać i trzymać długo.
Od tamtej pory ta wizja gdzieś siedziała z tyłu głowy – nie jako sen o lataniu w skafandrze, tylko jako przekonanie, że technologia może być czymś więcej niż narzędziem do zarabiania. Może być narzędziem do budowania przyszłości, również poza Ziemią.
Z czasem te kosmiczne wątki nie wygasły, raczej dojrzewały. Ania kiedyś przyniosła mi serię książek „Mars – Czerwony”, „Mars – Zielony”, „Mars – Niebieski”, wtedy naprawdę trudną do skompletowania. To był kolejny raz, kiedy temat Marsa i kolonizacji wrócił – tym razem już nie tylko jako wizja naukowa, ale też jako wyobrażenie, jak mogłoby wyglądać normalne życie gdzieś bardzo daleko stąd.
Dlatego winnica, technologia i te „marsjańskie” inspiracje są od początku naszym wspólnym tematem. Prowadzimy razem i Winnicę Pustkowie, i inne projekty, a choć w automatyzacji siedzę na co dzień bardziej ja, to efekt jest wspólny: chcemy, żeby systemy, które budujemy, dawały nam więcej czasu dla rodziny i więcej czasu na samą pasję prowadzenia winnicy, a nie mniej. Pustkowie jest naszym polem doświadczalnym, ale ma pozostać miejscem do życia, a nie laboratorium bez ludzi.
A przy okazji – nasze nazwiska już są na Marsie. W ramach akcji NASA „Send Your Name to Mars” nasze imiona poleciały na pokładzie łazika Perseverance, na trzech maleńkich krzemowych czipach, które dziś stoją w Jezero Crater. Wcześniej moje nazwisko trafiło też na czip lądownika InSight, który wylądował na równinie Elysium Planitia w 2018 roku (zegarmistrzowska robota mikroskopijnej czcionki i ogromnej misji).
A jeśli ktoś z Was kojarzy twórców Projektu Uranos albo wie, jak się z nimi skontaktować – będę wdzięczny za wiadomość. Chętnie opowiedziałbym im, jak bardzo daleko potrafi pójść iskra rzucona w internecie dwadzieścia lat temu.
Co już dziś budujemy (i dlaczego to nie jest science fiction)
Mniej gadania, więcej konkretu. Na dziś wygląda to tak:
- Automatyczna stacja pogodowa
Stały pomiar temperatury, wilgotności, opadów, ciśnienia, UV, prędkości wiatru i punktu rosy. Wszystko zapisuje się samo. - Alerty i predykcje przymrozków
System obserwuje trend spadku temperatury i potrafi ostrzec wcześniej niż standardowe prognozy. - Modele ryzyka chorób
Analiza warunków dla mączniaka prawdziwego i rzekomego, punktów infekcji i okien opryskowych – na razie w wersjach roboczych, ale już pomagają podejmować decyzje. - Integracja z systemem zraszania
Realne zarządzanie wodą w praktyce. Dobrze wiemy, ile to znaczy, kiedy przychodzi noc z przymrozkiem.
To wszystko nie jest oderwane od rzeczywistości. Takie systemy będą w najbliższych latach codziennością w polskich gospodarstwach. My po prostu zaczęliśmy to składać wcześniej – bo tego wymaga klimat i nasze realne potrzeby.
Nad czym pracujemy dalej? Kolejne klocki układanki to m.in. prawdziwie automatyczny dziennik prac (żeby mniej pisać, a więcej robić) oraz wykorzystanie analiz satelitarnych i wskaźników takich jak NDVI, które pozwolą widzieć problemy w winnicy z góry, zanim zauważymy je z ziemi. To jeszcze przed nami, ale kierunek jest jasny.
Inspiracja, która wróciła: Mars Vineyard – Make Wine, Not War
W tej układance pojawił się jeszcze jeden, trochę zaskakujący element: projekt Mars Vineyard, zgłoszony do konkursu Mars City Design .
Wpadłem na ten projekt niedawno i od razu poczułem, że ktoś złożył na jednej planszy rzeczy, które od lat pływały mi po głowie: rolnictwo, wino i kosmos. Autorzy napisali tam:
„Wino jest jednym z najstarszych produktów kultury — więc powinno być jednym z pierwszych produktów kultury w kosmosie.”
I nagle okazało się, że to wcale nie brzmi jak żart. Bo ludzie zawsze zabierają ze sobą kulturę. Jeśli naprawdę będziemy kiedyś mieszkali dalej niż orbita ISS, to będziemy chcieli zabrać tam nie tylko panele słoneczne i aparaturę, ale też kawałek normalności: pracę z roślinami, rytuał zbiorów, fermentację, kieliszek wina.
Technicznie Mars Vineyard składa się z automatyki, czujników, kontroli atmosfery, uprawy w mieszance hydroponiki i regolitu, zarządzania energią i wodą oraz pomysłu, żeby ograniczoną ilość marsjańskiego wina sprzedawać na Ziemi jako ultra-limitowany produkt. Fundamenty są bardzo przyziemne – to po prostu dobrze zaprojektowane, precyzyjne rolnictwo w ekstremalnym środowisku. Czyli dokładnie to, czego uczymy się krok po kroku tutaj.
Subskrypcje, nasiona i zbyt – co może być dalej
Patrząc trochę do przodu, widzimy to nie tylko jako „narzędzie dla jednej winnicy”, ale jako coś, co w przyszłości mogłoby działać w modelu subskrypcyjnym: pakiet oprogramowanie + hardware + materiał nasadzeniowy + wsparcie w zbycie plonów. Czyli nie kolejną aplikację, ale konkretny zestaw do prowadzenia uprawy – od czujników i sterowników, przez algorytmy, aż po to, co zrobić z gotowym plonem.
To oczywiście perspektywa na kolejne lata, a nie na przyszły sezon. Ale dobrze mieć taki kierunek: najpierw sprawdzamy rozwiązania u siebie, potem u innych, a kiedy wiemy, że działa – budujemy z tego prostą ofertę dla rolników, którzy nie chcą spędzać życia w papierach i tabelkach, tylko w gospodarstwie.
Dokąd to wszystko zmierza
Nie chodzi o to, że planujemy marsjańską winnicę. Chodzi o to, że technologia rozwija się w tym kierunku, a my chcemy być jej częścią: dziś w Winnicy Pustkowie, jutro w innych winnicach w Polsce, a kiedyś – kto wie – może także w systemach rolniczych działających w warunkach, których dziś nawet sobie dobrze nie wyobrażamy.
A co najważniejsze: automatyzacja ma nam i innym winiarzom ułatwiać życie, nie je komplikować. Dawać więcej czasu dla rodziny. Więcej czasu na samą pracę z winoroślą, a mniej na papierologię i stres.
Może to brzmi poważnie, ale w gruncie rzeczy chodzi o proste rzeczy: o to, żeby prowadzić winnicę mądrzej. I żeby robić to razem.
Czy to wszystko się uda? Zobaczymy. Ale jedno wiemy na pewno: to dobry moment, żeby w końcu o tym opowiedzieć.